Wpatrzeni.
Wyczekujemy.
Swobodni, elastyczni,
wsparci mocno o posadzkę świątyni.
Z oczekującej ciszy
unosimy dźwięk.
Lekki niby piórko,
potem ciążący
aż do pulsowania mięśni.
Do bólu kręgosłupa.
Utrzymujemy równowagę
balansując
jak na linie.
Przyzwyczajamy się.
Legato.
Rondo.
Bez początku i końca.
Fraza z frazą złączona.
Oddychamy śpiewem
ruchem jednostajnym,
niewyczerpalnym.
Współbrzmiąc idealnie.
Nieustannie.
Mocą naszą symfonia głosów.
Czujemy to,
wypatrując znaku dyrygenta.
Jest.
Coda.
Cisza.
Bezdech.
Śpiew stłumiony…
Jolanta Kapelska ocds